Forum Dla każdego coś innego Strona Główna

 Kiedy śmierć zaczyna krzyczeć...

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
mała :P
Adminka =]



Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Czw 16:41, 18 Maj 2006    Temat postu: Kiedy śmierć zaczyna krzyczeć...

Postanowiłam zamieścić tutaj to opowiadanie, ponieważ bardzo mnie użekło. Jego treść... każde zdanie..treść...pokazuje, że jeden błąd może być upadkiem do końca życia... przeczytajcie..

"Wszystko umiera, zostaje wspomnienie, by koić rany i dawać nadzieję..."

Chłopak leżał na potencjalnym łóżku; potencjalnym, bo w istocie był to materac wypełniony słomą. Szary sufit zżerała pleśń, a na stoliku stał zepsuty budzik. Metalowe rurki coraz bardziej wbijały się w drobne ciało. Nie czuł bólu...nie teraz. W tym miejscu wyzbył się go raz na zawsze. Jedynym utrapieniem stał się natłok wspomnień siedzący w jego głowie. Tkwił nieruchomo i myślał, z każdą minutą intensywniej. Z dziwnego stanu wyrwał go łomot w metalowe kraty.
Powrót do rzeczywistości. Jak zwykle drastyczne powitanie z betonowymi ścianami. Tu wszystko było szare; zaniedbane; to właśnie w tym miejscu ludziom odcinano skrzydła. Chłopak podniósł lekko wątłe ciało i popatrzył smutnymi oczami na swego brata. Tamten zerwał się i ciężko dysząc otarł mokre od potu czoło. Kolejny koszmar nawiedził jego sny...Bliźniacy przez chwilę przeszywali się wzrokiem by do ich uszu dotarł szorstki głos umundurowanego mężczyzny.
- Ruszać dupy! Obiad łajzy!- krzyknął poganiając ich do wyjścia.
Zacisnęli zęby i spuścili wzrok. Nie chcieli wdawać się w kolejną awanturę z celnikiem, wiedzieli czym one się kończą. Gdy znaleźli się na korytarzu ogarnęła ich atmosfera prawdziwego więzienia; zewsząd krzyki skazanych i groźne komendy żołnierzy.
Poczuli się jak rasowi mordercy. Ale czy nimi byli? Niewinna zabawa stała się ich piętnem z przeszłości. Bill i Tom...bliźniacy Kaulitz...zabójcy. Tego dnia na obiad był sok. Podany w małym kubeczku, nic więcej.
- Popsuła nam się kuchenka...phi.- warknęła kucharka nalewająca każdemu z więźniów płyn.
Bill chwycił podrapanymi dłońmi naczynie. Niepewnie zajrzał do środka. Pomarańczowy...
-Na...Natan lubił pomarańczowy sok. Pamiętasz? - spojrzał na brata mętnym wzrokiem. Tom skinął głową i wypił zawartość swojego kubka. Koniec...nie było już nic więcej do jedzenia
Tak mało znaczący napój obudził wspomnienia. Cała historia jeszcze raz zagościła w głowie chłopaka; nie pierwszy i nie ostatni. Bill zamknął oczy i zobaczył męczące jego głowę obrazy. O tak, widział wszystko wyraźnie:

...Był ciepły, majowy dzień...Taki jak wszystkie...słoneczny i zachęcający do zabaw. Trójka wysokich chłopaków ruszyła w stronę schodów prowadzących na dach, goniąc małego Natana. Zdarzenie było tylko grą; nic nie znaczącym filmem. Właściwie to miał być horror, budzący grozę... naprawdę straszny. Ale w istocie zwykła zabawa! Soren trzymał kamerę nagrywając każdy, najmniejszy ruch. Chłopczyk był przerażony, a może tylko grał?
Nikt tego nie udowodni; nie teraz. Gdy byli już na dachu Bill wyprzedził Toma i udając psychodelicznego wampira złapał brata za nogawkę.
Kamera niebezpiecznie się zatrzęsła, ponieważ Soren, główny operator, turlał się ze śmiechu. Bliźniacy przepychali się nie zwracając uwagi na to, że Natan stoi niebezpiecznie blisko krawędzi dachu. To były sekundy, głupie szarpanie. Dreadowaty wziął rozpęd. Nogi niosły go wprost na śmiejącego się Billa. A potem? Czarnowłosy odsunął się tak, że Tom wpadł na małego chłopca strącając go na dół. Cała trójka zamarła słysząc krzyk dziecka i głośne uderzenie o betonowy chodnik... A na dachu siedziała śmierć, machała nogami i piłowała szpony...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mała :P
Adminka =]



Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Czw 22:34, 18 Maj 2006    Temat postu:

Część II
Śmierć brata działa jak zimny prysznic. Psychiczny dołek, poczucie winy i koszmary nawiedzające ich głowy co noc. Każdy mógł spanikować... Postanowili, że będą kryli Toma, a matce powiedzą, że Natan sam spadł z dachu. Tylko trójka nastolatków, którymi targały najróżniejsze uczucia, była świadoma tragedii. Początki były najgorsze. Najstarszy Kaulitz powoli godził się z faktem, że zabił małą istotę. On nawet nie spróbował życia, zachłysnął się nim stawiając pierwsze kroki...
A potem cała ta sława i szum związany z Tokio Hotel. Wszyscy popełniają błędy! Nawet bliźniacy nie byli idealni. Wiadomo – sodówa uderza do głowy; każdemu. Gdyby wypierali się na wszystkie możliwe sposoby, Soren nie uwierzyłby. To nie byli Ci sami przyjaciele jakich znał... I tu zaczyna się przepis zbrodni doskonałej. Zataić, udawać; wspierać, poczekać na najlepszy moment a potem pach. Przypomnieć o swoim istnieniu; bo Kaulitzowie już dawno zapomnieli, że było ich trzech...
Na koncie podbita prawie cała Europa, czas na Amerykę. Bliźniacy przygotowywali się do wyjazdu, gdy do ich pokoju wkroczyło czterech umundurowanych mężczyzn.
-Bill Kaulitz? Tom Kaulitz? Zostaliście oskarżeni o zabójstwo Natana Kaulitza.
Kajdanki na nadgarstkach; zszokowane miny chłopaków i pogardliwy wzrok managera. Nikt ich nie słuchał, nie wierzył, a przecież to był wypadek! Nie mieli dowodów, jednak ktoś posiadał je od długiego czasu – Soren. O, Kaulitzowie przypomnieli sobie pięć liter, które spowodowały całe to zamieszanie. A to, że niedowartościowany nastolatek urozmaicił swoje zeznanie rozjaśniło im w głowach. Kasetę też łatwo doprowadzić do pożądanej postaci... Wszyscy już wiedzieli, że było trzech braci Kaulitz...
Wielkie gwiazdy zamknięte w obskurnej celi na komisariacie. Już mieli dosyć, a to był dopiero początek.
Musieli nauczyć się żyć jak zabójcy; mordercy... Czyli, czyli jak? Zbrodnia przypieczętowuje człowieka, to ona wyznacza mu drogę. Sumienie nie ma tu nic do gadania; niknie w mało znaczącym naczynku krwionośnym, a rozsądek chowa się pod gigantyczną hałdą kurzu. Śmierć przysłania oczy... Tylko dzięki niej morderca może ze spokojem znosić odrzucenie przez ludzi; to, że wytykają go palcami na każdym kroku, patrzą z pogardą. A on ze swoją nieodłączną przyjaciółką idzie przed siebie, unosząc wysoko czoło. Jest dumny z tego co zrobił. W końcu nie wszystkim ludziom towarzyszą anioły. Jednak gdybyś przyjrzał się dokładnie zauważyłbyś, że ich skrzydła są czarne...
Ale.. Przecież Kaulitzowie tacy nie są. Będą? A może nie. Zapewne po krótkim czasie Bill stworzyłby odpowiedź na to pytanie, gdyby nie przeszywające wrzaski.
-Ja...Jak mogliście?! No jakim prawem?! Pytam się! – krzyki matki można było dosłyszeć na całym komisariacie.
Na małym stoliczku pojawiła się kałuża łez. One nie kapały lecz lały się z oczu. Jakby ktoś odkręcił mały kranik z zimną wodą. Bo na ciepłą nie zasługiwali. Jedynie na kostki lodu... Przybliżyła swoją opuchniętą twarz do chłodnej szyby wbijając wzrok w synów.
-To był wypadek... Dalej nie rozumiemy jak policja mogła uwierzyć w taką plotkę. Jutro mamy rozprawę, wszystko się wyjaśni. Mamo nie płacz proszę...
Tom chciał dotknąć jej ciała, przytulić do siebie. Szkło nie pozwoliło. Od kiedy jakaś durna szyba ma władzę nad wielkim Kaulitzem? Pojawiły się kolejne oczy mokre od łez, po drugiej stronie szkła.
-Oskarżeni proszę wstać. Sąd idzie. – rozległ się głos strażnika.
Dwa wątłe ciała jak na zawołanie wyprostowały nogi. Do sali wkroczyła starsza kobieta. Jej siwiejące włosy wyraźnie odznaczały się na tle dębowych ścian, za którymi podążały dwie pary smutnych oczu. Sędzina zajęła miejsce z gracją słonia. Na jej widok Tom zaczął szturchać znacząco brata, co zakończył piorunujący wzrok, który spoczął na starszym Kaulitzie.
-A więc...ekhmm... Co my tu mamy? – odezwała się kobieta. – Jakieś puste gwiazdeczki... morderstwo...
-Przepraszam? – wtrąciła młoda dziewczyna. – Zapisać to?
Tym razem Bill też nie wytrzymał. Oboje parsknęli śmiechem, a ludzie wtórowali bliźniakom.
-Cisza! Cisza! – Sędzina zaczęła uderzać młotkiem w biurko. – A oskarżonym to co tak wesoło? Zabiliście małe dziecko, powinniście okazać trochę szacunku.
Zrobiło się naprawdę poważnie, a atmosfera stała się ciężka.
-To nie prawda! – krzyknął Bill.
-Milczeć! Soren Schille proszony na miejsce świadka.
-So.. So.. Soren?! – imię chłopaka ledwo przeszło przez gardło bliźniaków.
Ich dawny przyjaciel przeszedł dumnie przez środek sali i usiadł na wskazanym krześle. Wydawał się być pewny siebie. Tylko dlaczego? Był, aż tak szczęśliwy, że niszczy im reputację?
-Proszę opowiedzieć wszystkim zebranym co działo się 28 maja 2004 roku. – zachęciła kobieta.
-Tak już...Więc...To był najstraszniejszy dzień mojego życia. Oni...Oni go zabili! – Po sali rozniósł się odgłos płaczu.
-Spokojnie Soren... Zacznij do początku.
-Bo my kręciliśmy film.. I weszliśmy na dach... Bill i Tom złapali małego Natana i krzyczeli, że go nienawidzą, że jest małym, rozpieszczonym gówniarzem...I oni...Nie ja nie mogę...
-Ostatni raz Soren. Zrób to, żebym mogła sprawiedliwie wydać wyrok...
-Oni zrzucili go z dachu! Chcieli, żeby zginął. A może myśleli, że śmierć złapie go w swoje ramiona...
-On kłamie! – krzyknął Bill wstając z miejsca. – To był wypadek!
-Acha! Wypadek! Oskarżony proszę usiąść! – sędzina sparaliżowała czarnowłosego wzrokiem.
-Pani Sędzio? Czy ja już mogę wrócić na swoje miejsce? – wyszeptał Soren.
-Tak proszę chłopcze... A co do was. – przeniosła wzrok na bliźniaków – sądzę, że widzieliście kasetę?
-Nie. Jaką kasetę? – zdziwili się przyglądając kobiecie uważnie. Obserwowali każdy ruch jej zaczerwienionych warg.
-Proszę o pokazanie dowodu rzeczowego. – powiedziała stanowczo rzucając im setne, groźne spojrzenie.
Strażnik włożył taśmę do odtwarzacza i nacisnął trójkącik. Oczom zebranych ukazał się obraz majowego dnia. Dach domu Kaulitzów, a potem widać było tylko kafelki podłogowe. Do ich uszu dotarł krzyk małego dziecka. Rozległy się znaczące szepty. Matka chłopców wbiła wzrok pełen żalu w twarze bliźniaków. Nagranie zakończył obraz żółtych bucików i kałuży krwi.
-Tak więc wszystko już jasne. – głos zabrała Sędzina.
-To nie tak! On to wszystko zmienił!
-Skazuję Billa Kaulitza i Toma Kaulitza na... – kobieta nie zwróciła uwagi na protest i kontynuowała mowę – trzy lata pozbawienia wolności.
I tu nastąpił zwrot o trzysta sześćdziesiąt stopni...Oni na pierwszych okładkach gazet; Oni w pasiastych strojach; Oni odrzuceni przez wszystkich; Oni wśród prawdziwych morderców, dzielili z nimi każdy metr ich nowego domu...
Tam wszystko było inne, życie było inne. Skończyły się listy od zrozpaczonych fanek. Teraz mieli tylko siebie. Nie mogli liczyć na nikogo innego. Przy ciągłym poniżaniu, gardzeniu nimi nie potrzeba litości. Wystarczy spojrzenie brata...to...tkwiące cały czas w pamięci i sprawiające ból. Nie chcieli, tak bardzo nie chcieli wyrządzić mu krzywdy.
Pierwsze dni były pasmem udręk. Kiedy człowiek słyszy za ścianą jęki psychopatycznych ludzi, zaczyna bojąc się i czując na skórze lekki dreszcz, a kończy na ciągłym odtwarzaniu ich w swoich uszach.
- Tom Kaulitz...stań tu...o tak, dobrze. 45 kilo. Hmm, schudłeś...Teraz pokaż oczy. Aha, zapuchnięte. Nie martw się. Wkrótce przyzwyczaisz się do wstawania o 4 rano...wszyscy się przyzwyczajają.- diagnozował więzienny lekarz.
Jak teraz wyglądał chłopak, który niegdyś był rozchwytywany przez wszystkie panny? Mający tyle fanek, listów miłosnych...kolejnych zdobyczy? Jego ciemnobrązowe oczy stały się bezwyrazowe. Gdyby spojrzeć głębiej, można by było dostrzec potępienie, na które sam siebie skazywał. A sny? Przez kilka pierwszych tygodni nie sypiał. Powieki przesłaniały mu obrazy minionych dni. Widział wyraźnie kobietę w czarnym płaszczu śmiejącą się z kolejnej ofiary.
- Dziękuję Kaulitz! O tak...zabiłeś brata, a teraz JA go sobie wezmę! – krzyczała chaotycznie krążąc w jego umyśle.
- Zabiłem brata.- powtarzał za każdym razem lekko bujając się na boki.
Poczucie winy panie Kaulitz? Wróciło? Hmm?
Tak...siedziało w jego głowie, sercu...było widoczne wszędzie. Wypełniało nawet ciemną celę, w której przebywał z bratem. A on tymczasem był niewinny...chociaż jego błąd tkwił w tym, że pomógł całą sprawę zatuszować. Ale...czy wydałby swojego bliźniaka? Nie...wolał zapomnieć o Natanie i cieszyć się ze sławy razem z Tomem. Czarnowłosy idol nastolatek diametralnie zmienił swoje życie. Makijaż znikł z jego twarzy, a zastąpiły go liczne rysy, zadrapania i brud. Tu...w ciasnym pomieszczeniu śmierdzącym zgnilizną uczył się prawdziwego życia. Realia tego świata...Haha! Kiedyś sypiał w najdroższych hotelach nie mogąc zliczyć gwiazdek...teraz czekały na niego niewygodne prycze.
- Tom...co z nami będzie jak wyjdziemy? – pytał się bez przerwy brata. Na ścianie wydrapywał kreski licząc każdy dzień z przejęciem.
- My nie wyjdziemy. Ona weźmie i nas, rozumiesz? Umrzemy... – odpowiadał Tom...dziwne...za każdym razem tak samo. Ale nie...nie czas na śmierć. Teraz trzeba pokutować! I to sprawiało mu największy ból. Ta cała wizja rannego wstawania, przebywania z ludźmi obmytymi z dusz, wysłuchiwania krzyków. W takim miejscu królowa ciemności stawała się przyjaciółką. Otaczała wszystkich swym kościstym ramieniem, wciskając w czarny materiał płaszcza uszytego z piór aniołów...upadłych.
I inna strona medalu. Walka o wszystko co było wokół.
Pewnego słonecznego dnia Bill chciał by jasne promienie obmyły jego twarz...Na próżno...na próżno próbował wychylić się przez metalowe kraty.
- Uda się...następnym razem. - powtarzał niestrudzony przyglądając się promieniom słońca, które nachalnie przebijały się przez zakurzoną szybę.
Każdy dzień zdawałby się dłuższym kiedy ze wszystkich stron patrzą na człowieka chłodne mury. Patrzą...w nich można ujrzeć swe marne odbicie...Poprzez niegodne zachowanie, serce upodobnia się do każdej jednej, ciężkiej i zabrudzonej cegły. Bill i Tom...Tom i Bill...sami...bez Natana. Przed nimi 3 lata, nie mniej, nie więcej...Trzy razy 364 dni...Potrafili policzyć w pamięci. Z czasem i to przyszło im łatwo. A śmierć? Tym razem kręciła się wokół nich...czekając aż któryś zrobi sobie krzywdę i będzie mogła go zabrać, do krainy snów, tych wiecznych, na poduszkach bezkresnych koszmarów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Dla każdego coś innego Strona Główna -> Wasze dzieła Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin