Forum Dla każdego coś innego Strona Główna

 Historia Green Day

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ola
Adminka =]



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Pon 17:51, 13 Mar 2006    Temat postu: Historia Green Day

Zespół Green Day założyli w 1987 roku Billie Joe Amrstrong i Mike Dirnt. Obaj dorastali w Rodeo, sennym ośrodku przemysłu naftowego w Kalifornii. Mike wspomina: "Dorastaliśmy w obsranym Rodeo, na przedmieściu Berkely". BJ dodaje: "W takim miejscu naprawdę trudno znaleźć coś z czego byłbyś dumny". Gdy się poznali, mieli ledwie 10 lat, później chodzili do tej samej klasy w Pinole Valley School. Obaj nie mieli łatwego dzieciństwa. Mike, którego matka oddała do adopcji, kilkakrotnie zmieniał rodzinę zastępczą. Z kolei gdy BJ miał 10 lat zmarł jego ojciec (muzyk jazzowy). Niedługo przed śmiercią, ojciec podarował młodemu BJ błękitnego stratocastera, gitarę na której przyszły frontman uczył się grac i na której gra nawet do dziś.

Mike początkowo układał piosenki na pianinie, a potem opanował podstawy gitary - najpierw elektrycznej, a później basowej. Trudno dokładnie stwierdzić datę początku działalności, ponieważ źródła różnie podają - od 1983 do 1987, jednak najbardziej prawdopodobną data jest rok 1986. Bj wspomina "Pamiętam, że wzięliśmy udział w konkursie dla młodych talentów. Ja miałem gitarę, a Mike pojawił się z basem wypożyczonym przez jego matkę z lombardu... Instrument miał co prawda dwie struny ale ten występ należy uznać za początek grupy". Nazwali się Sweet Children. Nie od razu stali się punkowcami: "Nie mogliśmy znieść szkoły. Brataliśmy się więc z wyrzutkami takimi jak my, buntowaliśmy się na swój sposób, słuchaliśmy muzyki, jakiej nikt nie słuchał,aż nagle trafilismy na punk, który wydał nam się czymś bardziej zajebistym niż wszystko inne. To znaczy, sami graliśmy niesamowicie głośne kawałki na gównianym sprzęcie i okazało się że punkowcom chodzi dokładnie o to samo. Co nie znaczy, że ktoś z nich wywarł na nas wpływ. Ale słuchanie punkowych kapel dawało nam kopa" - mówi Mike.

Perkusistą nowo sformowanego zespołu Sweet Children został John Kiffmeyer (pseudonim Al Sobrante od miasta El Sobrante w którym się urodził), aczkolwiek na samym początku przez zespół przewinęło się kilku perkusistów, w tym nawet siostra BJ, Ana. Na początku działalności, występy zespołu ograniczały się tylko do dwóch miejsc, do Rod's Hickory Piut (knajpie w której pracowała matka BJ i także przez pewien okres Mike) i sporadycznego grania na imprezach szkolnych.

Przełom nastapił w 1988 roku, gdy powstał skłot 924 Gilman przy Gilman Street,załozony przez Tima Yohannana, szefa legendarnego pisma punkowego "Maximumrocknroll", w miejscu dawnego sklepu z meblami z trzciny. Była to swego rodzaju "mekka" dla punkowców. Grały tam takie zespoły, jak Sweet Baby Jesus, Operation Ivy, Crimpshrine, Isocracy, The Lookouts (z Tré Cool'em na perkusji), no i oczywiście Sweet Children (później jako Green Day jasna sprawa).

Niektóre z tych zespołów, nagrywały dla małej niezależnej wytwórni The Lookout! właścicielem której był Lawrence Livermoore. Także i Sweet Children podpisali w tej wytwórni kontrakt na nagranie swego pierwszego wydawnictwa, singla 1,000 Hours. Oczywiście nie było to przedsięwzięcie na miarę sukcesy i bogactwo nie spłynęło na zespół. Dalej wiązali ledwo koniec z końcem. W marcu 1990 roku, juz pod szyldem Green Day, wyszedł drugi singiel Slappy, a niedługo potem pierwszy album grupy: "39/Smooth" zrealizowany 29 i 30 grudnia w studiu Arts of Ears w San Francisko kosztem zaledwie 650 dolarów. Mike mówi: "Nagraliśmy ten album w dwa dni. Nie było czasu aby sie nad czymkolwiek zastanawiac.". Mniej więcej w tym samym czasie dyskografia zespołu powiekszyła sie o kolejny singiel, wydany przez chicagowska firmę Skene! ,pt "Sweet Children" (co ciekawe, jeszcze jako zespół Sweet Children chociaż grupa juz się przemianowała na Green Day'a).

W 1991 roku Green Day wyjechał na swoja pierwsza większą trasę koncertową po Kaliforni. Grupa objechała wówczas kraj małym busem,grała wyłącznie w klubach punkowych, nocowała w domach znajomych. Po powrocie do domu z kolei musieli poszukać nowego bębniarza, gdyż Al Sobrante porzucił grę w zespole na rzecz nauki w collegu. Zastąpił go Tré Cool. Taka sytuacja miała być przejściowa, gdyż Kiffmeyer zarzekał się że wróci, jednak z drugiej strony cały czas zachęcał kolegów do zatrudnienia Tré na stałe. Co on sam skomentował to następująco: "To trochę tak, jakbyś pojechał w trasę i zachęcał zonę, by w tym czasie pieprzyła się z innym..."

od listopada 1991 do stycznia 1992 grupa koncertowała w Europie. Dotarła nawet do Polski! "To była typowa niezależna trasa, mieliśmy tylko dwie gitary i werbel, reszta była pożyczana" - opowiada BJ w wywiadzie dla "Teraz Rock'a". A całą ówczesna trasę podsumował po latach w ten sposób: "Myślę, że właśnie to doświadczenie zrobiło z nas zespół. Było ciężko. Daliśmy 64 koncerty w 3 miesiące. A ja złapałem świerzb. Chciałbym powiedzieć, że to menda, ale skłamałbym, bo nikogo nie poderwałem, wiec po prostu to był swierzb. Straszne..."

W tym czasie, w styczniu 1992, na rynek trafił drugi album Kerplunk, nagrany w maju i wrześniu poprzedniego roku kosztem 1500 dolarów (stad rozbieżności w roku wydania tego albumu). grupa osiągnęła 40 tysięczny nakład i wzbudziły zainteresowanie większych wytwórni, takich jak Interscope, Sony i Geffen. Muzycy zatrudnili Alliota Cahna, byłego muzyka zespołu Sha na na, a w tym czasie prawnika, aby w ich imieniu prowadził rozmowy z fonograficznymi gigantami. Oni sami nie byli jednak przekonani do żadnej z propozycji, jakie otrzymali. Az do momentu gdy z propozycja do nich przyszedł Rob Cavallo z Reprise, firmy korporacyjnej działającej w ramach Warner'a. Przyszedł z gitara, zaproponował wspólne granie, zapalił w chłopakami trawkę a później zaprosił do knajpy. Podpisał z nimi kontrakt bez oglądania ich na żywo. Było to w kwietniu 1993 roku.

Billie Joe wówczas stracił dziewczynę, zatwardziała punkowe która stwierdziła że nie może być z kimś, kto sie sprzedał. Billie "Później wyjechała do Ekwadoru , bo nie mogła wytrzymać w świecie McDonaldsów i innych tego typu gówien.... Od tamtego momentu zarzutu zaprzedania punkowych ideałów spadały na zespół lawinowo. Latem 1993 roku została zorganizowana pikieta przed koncertem Green Day'a z inicjatywy Briana Zero z grupy Siren. Kilkanascie osób nakłaniało wówczas wchodzących do środka fanów, by zbojkotowali następny album, ponieważ wielkie wytwórnie rozwalaja scene niezależną. Na nic były wyjasnienia zespołu. Mike: "Sprzedać się, oznacza pójść w muzyce na kompromisy. A tego nawet nie potrafilibyśmy zrobić. Wywodzimy się z kręgu punkowego i nadal szanujemy wiele z wartości które były z nami od początku. Ale nadszedł czas gdy Green Day stał się punktem odniesienia sam dla siebie." Billie Joe wtórował: "Jedyne o co nam chodzi to grac rock'n'roll - muzykę która przemawiałaby do ludzi. Wywodzimy się z ruchu punkowego, ale nie biegamy po ulicach z tabliczką "punk rock" na piersi. Proponujemy piosenki dla ludzi którzy maja takie same ideały co my. Piosenki które być może pomogą niektórym z nich pozbierać się do kupy i zobaczyć świat w innym świetle.

Zespół rzeczywiście zachował wiele z punkowego etosu. Często zabiegał o to by zmniejszać cenę biletów, kosztem obniżenia własnej stawki. Tré; "Bierzemy tyle ile jesteśmy warci, nie sadze aby z biletu należały nam się 22 dolce i 50 centów". Green Day nie zapomnieli nigdy o środowisku z którego wyszli. Zadbali o to by Lookout! zachowało prawa do dwóch pierwszych albumów. Sam Billie zaś otworzył własna wytwórnie (fakt że rok, dwa lata później) w której nagrywa młode zespoły za darmo.

Ale wracając do faktu współpracy Green Day z Robem Cavallo... Podpisaniem kontraktu z Reprise spowodowało że zespół wyruszył w trasę z Bad Religion. Brett Gurewitz, gitarzyusta Bad Religon juz wtedy mówił ze Green Day miał świetne przyjęcie. Wtedy to zespół przeniósł się z Rodeo do Oakland.

W lutym 1994 światło dzienne ujrzał przełomowy album z dyskografii grupy Dookie, sprzedany w liczbie 15 mln egzemplarzy, promowany singlami Longview, Basket Case, When I Come Around i Welcome To Paradise (ale ta piosenka bez teledysku). Skali sukcesu nikt się nie spodziewał. A mimo to Bj zapewniał że praca w studiu Reprise nie różniła się niczym od tej z czasów nagrań dla lookout!: "Kiedy taśma zaczyna się kręcić, próbujemy wycisną każda krople energii, jaka w nas jest i wpakować w dwie minuty grania. A potem idziemy odsapnąć. A jeśli nie jesteśmy zadowoleni z wyniku, po chwili wypoczynku wypijamy kawe, wracamy do studia i jedziemy raz jeszcze". Chociaż nie ukrywają radości jaka sprawił fakt, że muzyka Green Day'a uzyskała wreszcie potężne, mocne brzmienie, a czasy punkowej amatorszczyzny odeszły w zapomnienie.

Zespół wyruszył w trasę ponownie z Bad Religion, latem 1994. następnie wzięła udział w objazdowym festiwalu Lolapalooza. Mike: "To było szaleństwo. Graliśmy w środku dnia, o jakiejś idiotycznej porze, tymczasem każdy chciał nas zobaczyć. A trzeba pamiętać, że nie przywykliśmy jeszcze wtedy do grania tak dużych koncertów i do takich reakcji - ludzie skakali na krzesłach, po prostu wariowali". Jeszcze większe apogeum szaleństwa zespół osiągnął na festiwalu Woodstock '94 zorganizowanym na Winston Farm w stanie Nowy Jork. Grupa mimowolnie doprowadziła do zamieszek, gdy błotna piguła trafiła Bj, ten ją odrzucił, co publiczność uznała za sygnał obrzucania się błotem, a później do walki. Organizatorzy wymusili skrócenie występu i zejście ze sceny, a Mike stracił w starciu z porzadkowymi kilka zębów. Billie Joe kilka lat później zapytany o wrażenia z tejże "imprezy" powiedział tylko: "totalny chaos".

Zespół dostawał co rusz zaproszenia na różne prestiżowe imprezy, takie jak uroczystość wręczenia MTV Video Music Awards w nowojorskim City Music hall (8 września) gdzie wykonali na żywo "Armatage Shanks" - piosenkę z nadchodzącej, nie wydanej jeszcze płyty "Insomniac". W rankingu prestiżowego magazynu "Rolling Stone" Green Day triumfował w kategoriach "najlepszy debiut" , "najlepszy wokalista", ""najlepszy album" , "najlepsza okładka". A 1 marca 1995 roku zespół odebrał swoja pierwsza, ale nie ostatnią, statuetkę Grammy w kategorii najlepszego zespołu alternatywnego".

Po tych splendorach, zespół przekonał się na własnej skórze także o ciemnych stronach sukcesu. Pod koniec trasy do rozgłośni radiowych trafił utwór "J.A.R.", później wydany na soundtracku do filmu Angus. Trafił bez zgody i wiedzy zespołu. gdy grupa zbadała srawę, stwierdził że musieli to zrobić menadżerowie: Elliot Cahn (ten który reprezentował Green Day'a w rozmowach z dużymi wytwórniami gdy Ci nagrywali jeszcze dla lookout!) oraz Jeff Saltzman. Muzycy zwolnili obu panów, a sprawa miała epilog w sadzie. Menadżerowie oskarżali zespół niedotrzymanie warunków umowy. Tak BJ komentuje te sprawę: "Przestaliśmy być dla nich ludźmi, staliśmy się aktywami. Powiedzieliśmy sobie: pieprzyc to. Na pewno nigdy więcej nie powierzymy naszych spraw żadnemu korporacyjnemu menadżerowi..."

kolejna ciemna strona był fakt, że jakaś ka podała do publicznej wiadomości adres domu BJ i życie rodziny stało się koszmarem. "Wkurzyło mnie to jak cholera, bo Adrienne i ja naprawdę bardzo lubiliśmy ten dom".

W październiku 1995 roku ukazał się kolejny album Insomniac, sprzedany gorzej niż Dookie bo tylko (?) w 8 mln. Insomniaca promowały single Geek Stink Breath, Stuck With Me, Brain Stew/Jaded oraz teledysk Walking Contradiction. Billie Joe: "Chcielismy nagrac album, który dla nas samych byłby ważny i zabrał nas tam, skąd pochodzimy i tak właśnie zrobiliśmy". I faktycznie, Insomniac to płyta mroczniejsza i surowsza niż Dookie. Mimo to krytycy sarkastycznie nazywali ją Dookie 2. Zespół ruszył w trasę, jednak po kilku tygodniach ją przerwał. Bj wówczas udzielił wywiadu dla magazynu Rip: "Jestem totalnie zdołowany. Nie wiem, dlaczego... Czuje się przegrany. bycie na scenie przestało mnie bawić" Powodów do takiego stanu ducha było wiele, napastliwy ton recenzji z ostatniej płyty, powtarzające się zarzuty zdrady punkowych ideałów, utrata prywatności. Bj zwierzał się że był nawet bliski rozwiązania Green Day'a. I w ten sposób po koncertach w Australii, zespół odwołał trasę po Europie tłumacząc się wyczerpaniem i tym że nie widzieli się z rodzina prawie dwa lata. BJ: "Byliśmy wykończeni, kompletne wraki. Byliśmy od ponad dwóch lat w trasie i w końcu wysadziło korki. Wyskakiwały jeden po drugim. Straciliśmy orientacje, kim jesteśmy. Chcieliśmy do domu". Mike: "Wszystko, co nam się przydarzyło, nagle nas przygniotło. Bardzo dziwny czas"...

W październiku 1997 roku zespół powraca z albumem Nimrod, oraz z singlem ukazującym grupę od dość nieoczekiwanej strony. Na piosenkę promująca bowiem została wybrana spokojna akustyczna ballada Time Of Your Life (Good Riddance). Jej pierwotna wersja ukazała się co prawda wcześniej, bo na singlu Brain Stew/Jaded, jednak jest ona niczym w porównaniu z wersja z Nimroda, gdzie delikatne wkomponowanie skrzypiec nadaje niesamowity klimat. Nimrod'a promowały jeszcze 3 single: Hitchin'A'Ride, Redundant, Nice Guys Finish Last, oraz teledysk Last Ride In będący zlepką fragmentów z życia Green Day w trasie i podczas nagrywania w studiu. Początkowo Last Ride In nie miał statutu klipu oficjalnego, toteż nie był puszczany w telewizji, jednak później to się zmieniło i możemy go znaleźć na składance teledysków Green Day'a wydanej kilka lat później: International Superhits!. Nimrod to bardzo zróżnicowana i dojrzalsza płyta. Zespół pozbył się nałogów, a Billiemu urodził się syn: "Mam teraz syna. A z ojcostwem wiąże się odpowiedzialnośc. Nie tylko moje życie się liczy. Nie chce by mój dzieciak potykał się w domu o puste butelki albo widział mnie zgruzowanego. Nie chce by ujrzał we mnie pijaka, lumpa. Ojcostwo to wielka odpowiedzialność i nie chcę zawieść w tej roli. nie chce by mój chłopak myślał, że chlanie liczy się dla mnie bardziej niż on." O samym albumie mówi: "Chcieliśmy nagrać cos innego, a nie powtórkę Insomniaca. Gdybyśmy nie podjęli tego wyzwania, skończylibyśmy tak jak niektórzy starzy punkowcy, którzy grają w kółko te same kawałki. Nie chce wymieniać żadnych nazw ale chyba wiadomo o kogo chodzi" Powrócił tez zarzut zdrady ideałów punku. BJ opowiadał: "Wiele zespołów spośród tych, które uważają się za punkowe, rzeczywiście gra punkowo, ale tak naprawdę nie wiem, o co w punku chodzi. A punk o nie tylko brzmienie. to przede wszystkim styl życia. Punk to coś, co wybrałem i czemu jestem wierny. Nawet jeśli nasza muzyka się zmieniła. W nas samych jest wciąż tyle samo punku co na początku. Obrzucano nas gównem, nadal obrzuca się nas gównem za to, ze poszliśmy do wielkiej wytwórni. No i co z tego? Nie założyliśmy tego zespołu , żeby robić na nim kasę. Kiedy zaczynaliśmy, punk był chyba ostatnia rzeczą na której można było zarobić. To co mnie naprawdę wkurza, to arogancja niektórych ludzi. Nie zadali nawet sobie trudu by nas posłuchać jak gramy. Z góry uznali że nas nie lubią. Zanim skończyliśmy nagrywać ostatni album, zanim ktokolwiek usłyszał choć jeden dźwięk, niektórzy juz uznali, że będzie do dupy. Mam ich gdzieś. Jeśli nie potrafią docenić dobrej muzyki - ich sprawa. Ostatni koncert na trasie Nimroda, zespół zagrał 25 października 1998 w Palacio de los Deportes w Mexico City, po czym zamilkł. Zaczęły się prace nad nowym albumem, a w między czasie Bj cieszył się z nadejścia na świat drugiego syna.

Warning swą premierę miał 2 października 2000. Singlami promującymi były Minority, Warning, Waiting oraz Macy's Day Parade. Płyta dość zaskakująca, utrzymana w pozytywnej tonacji zarówno muzycznej, jak i tekstowej. BJ: "To prawda, byłem wściekłym, pesymistycznym egomaniakiem. Kiedy przypominam sobie niektóre moje wczesne teksty, widzę ile w nich frustracji, a zarazem pustki. Moje życie było wtedy puste. Teraz próbuje wypełnić próżnię. Co nie znaczy że pozbyłem sie całej złości, całego gniewu. Nauczyłem się jedynie, ze zamiast się wściekać, lepiej poszukać źródła tego gniewu i spróbować je usuwać. Uważam że człowiek sam wybiera, czy z młodego gniewnego przeobrazi się w starego zgorzkniałego skurwysyna czy pozostanie pozytywnie gniewnym." Warning zaskoczył stylistycznie, co spowodowało niemałe "zdezorientowanie" wśród fanów. nie wszyscy przyjęli dobrze fakt że Green Day pokazał się od jaśniejszej strony, a na albumie przeważają lżejsze dźwięki. Tré mówił: "Ta płyta ma dużo więcej barw niż poprzednie. Ma głębie i wiele warstw. Każda piosenka żyje na niej własnym życiem. Każda mogłaby być albumem samym w sobie. BJ dodaje: "Punk na zawsze pozostanie częścią mojego życia, ale nie zamierzam ograniczać się muzycznie. Na Warning postanowiliśmy sprawdzić jak daleko możemy zajść. Sporo w życiu słuchałem Boba Dylana, Toma Waitsa, Bruce'a Springsteena i zawsze uważałem, że trzeba być otwartym - trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, co dzieje się dziś, ale tez interesować się tym co było dawniej". Trasę koncertowa zespół zaczął już przed wydaniem albumu, bowiem latem 2000 roku. Wtedy to skład koncertowy Green Day'a powiększył się o gitarzystę Jasona White'a z The Influents. Jason White i BJ ponadto grywają razem w zespole Pinhead Gunpowder.

Kolejny album grupy miał się ukazać dopiero za 4 lata. Nie oznacza to jednak że przez 4 lata zespół milczał. W rok po premierze Warninga, w 2001 roku światło dzienne ujrzała składanka największych hitów Green Day International Superhits! oraz zbiór dotychczasowych klipów na DVD i VHS "International Supervideos". Bez "Macy's Day Parade" bo teledysk ten pojawił sie w telewizji tuz po premierze "International Supervideos!", jeszcze promując Warninga. Wracając jeszcze do "International Superhits!"...Na składance tej znalazły sie dwie nowe piosenki: Maria i Poprock & Coke. Do każdej z nich nakręcony niemal identyczne teledyski, po prostu zmontowano scenek które nakręcono podczas nagrywania tych piosenek w studio. O żadnej większej promocji nie było mowy, klipy te pojawiały się jedynie w lokalnych stanowych telewizjach (chociaż raz udało mi się trafić na Marie na jednej z włoskich muzycznych stacji). Zespół niebawem wystąpił w programie Hall Of Fame poświęconym zespołowi Ramones. Green Day zagrali dwa covery: "Tenage Lobotomy" oraz "Blizkrieg Bop". Na początku 2002 roku zespół wyruszył wraz z zespołem Blink 182 na wspólna trasę po stanach Pop Disaster Tour. Przedsięwzięcie to okazało się bardzo dochodowym interesem, bowiem magazyn Spin ogłosił pod koniec roku 2002 że spośród 10 plenerowych koncertów (z wyjątkiem festiwali) o największej liczbie uczestników, aż połowa była koncertami z trasy Green Day&Blink 182.

W lipcu 2002 roku zespół wydał kolejna płytę przekrojową Shenanigans. Album ten z kolei jest składanką b-side'ów i niepublikowanych piosenek na płytach. Znajdziemy tutaj więc przekrój przez 8 lat zespołu (licząc od 1994, bo wiem Reprise w którym Sheanigans zostało wydane, nie ma praw do wcześniejszych utworów), a więc od On The Wagon wydanym w 1994 do Ha Ha, You're Dead pochodzącym ze składanki wydanej w 2002 roku przez wytwórnie państwa Armstrongów. Niemałe zamieszanie koło albumu powstało z powodu tracklisty, a raczej jednego utworu D.U.I który nijak sie ma do dotychczasowego stylu Green Day'a. Autorem jest Tré Cool i on śpiewa a piosenka utrzymana jest w charakterystyce ludowej przyspiewki (trąby, akordeon, cięzki akcent). D.U.I. w ostatniej chwili wycofano z albumu, został po niej częściowo zamazany opis w książeczce. Utwór ten ponoć miał być bezczelną parodia innej piosenki pod tym samym tytułem, ale autorstwa The Offspring i być może właśnie przez to nie znalazł się na Shenanigans aby uniknąc ewentualnych "przepychanek". Rok 2003 kończy się dość niespodziewanie dla fanów. Green Day wydaje album pod pseudonimem The Network. W skład grupy dodatkowo wchodzą dwie nowe osoby: reżyser filmu Live Freaky, Die Freaky i niezidentyfikowany do tej pory piąty członek. Podczas całej tej akcji Billie Joe zaprzecza jakoby miał coś wspólnego z The Network. Prawda wychodzi na jaw, kiedy to jeden z pracowników studia nagraniowego wsypuje całą kapelę. Płyta nagrana dla żartu staje się numerem 1 na InterPunk.com oraz zostaje najgorętszą płytą miesiąca wg The Rolling Stone.

Na przełomie 2003 i 2004 roku ma miejsce przykry incydent. Ze studia nagraniowego giną taśmy z niemal przygotowanym całym albumem. Dopiero niespełna rok później okazało się że właściwie wyszło to zespołowi na dobre, gdyż kto wie czy gdyby taśmy nie zostały skradzione, Green Day nie nagraliby kolejnego albumu American Idiot obsypanego wieloma nagrodami. "Byliśmy mocno wkurzeni, ale ostatecznie wyszło nam to na dobre, bo udało nam się dotrzeć dalej niż zazwyczaj" mówi Billie przyznając, że kradzież nagrań wkurzyła go tak bardzo, że na miesiąc wyjechał od rodziny. "Piłem sporo wina i wódki z tonikiem szukając rozwiązania. Kto wie, czy nie były to najbardziej owocne przemyślenia w moim życiu" tłumaczy. Mike nie przykłada do kradzieży aż tak wielkiej wagi. Na stronie internetowej zespołu pisze: "Mam tylko jedną prośbę do kogokolwiek kto ma te taśmy. Jeżeli to wydacie dajcie chociaż jakąś przyzwoitą okładkę". Także smiało można powiedzieć że konsekwencją tamtego zdarzenia jest wydana 21 września płyta American Idiot. Płyta, która okazała się po Dookie drugą, na tak wielką skalę, przełomową w biografii Green Day'a. Na single promujące zostały wybrane piosenki: American Idiot, Boulevard Of broken Dreams, Holiday, oraz Wake Me Up When September Ends...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mała
Dobry w klawiaturze



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Czw 16:11, 16 Mar 2006    Temat postu:

dłużej już nie mogłaś napisać? Very Happy hehe, ale of course przeczytam bo to przecież ulubiony zespół Tokio Hotel Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ola
Adminka =]



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Czw 16:14, 16 Mar 2006    Temat postu:

Tam Th lubi Green Day?? To ja też go może polubie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ola
Adminka =]



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Czw 19:21, 16 Mar 2006    Temat postu: Lider Green Day solo

Billie Joe Armstrong, główna postać amerykańskiej formacji Green Day, wydał swój solowy utwór.


Green Day

Piosenka nosi tytuł "Mechanical Man" i znalazła się na ścieżce dźwiękowej animowanego filmu "Live Freaky Die Freaky". Twórcą obrazu jest muzyk Rancid, Tim Armstrong. Kawałek został zamieszczony do ściągnięcia na stronach fanów Green Day.

Billy nie ograniczył się tylko do napisania i zaśpiewania piosenki do "Live Freaky Die Freaky". Muzyk podkłada głos pod postać Charlesa Mansona. Swoje trzy grosze do filmu dołożyli też pozostali muzycy Green Day - Mike Dirnt i Tre Cool, jak również Travis Barker, Davey Havok oraz Benji i Joel Maddenowie z Good Charlotte.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mache(L)ZioM
Rozrywkowicz !!



Dołączył: 15 Mar 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Pluskuw

PostWysłany: Pią 23:42, 17 Mar 2006    Temat postu:

GD spiewa nawet cool ale na pedalow wygladaja :/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ola
Adminka =]



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Sob 16:28, 29 Kwi 2006    Temat postu:

Mi się podobają niektóre ich pioseneczki. Fajne są niektóre ich teledyski. Jak znacie jakieś plooty o nich to napiszcie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dla każdego coś innego Strona Główna -> Muzyka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin