Forum Dla każdego coś innego Strona Główna

 Śmieszne historyjki

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
evelina
Rozrywkowicz !!



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:02, 13 Kwi 2006    Temat postu: Śmieszne historyjki

To oczywiście nie jest moje, ale jest śmieszne więc umieszczam:



W poszukiwaniu Dziub Dziuba


Dawno temu po trawie...

W mafijych zakątkach Polski działali Jajco i Glaca. Byli oni dwójką dziwnych gangsterów melomanów.
Pewnego razu dostali zlecenie od swojego szefa. Miała to być akcja w stylu "kasujemy i wiejemy". Dwaj dresiarze typu wieśniak doatarli
szybko do siedziby swojej ofiary.
Zapytali tylko kilkoro osób na mieście.
- Czy ktoś widział Dziub dziuba? - pytali o mężczyznę noszącego taki pseudonim.
Szukany osobnik w garniuturze zaczął uciekać. Jednak nie był w stanie zniknąć przed szybkimi nogami Jajka, który właśnie otrzymał aerodynamiczny, kreszowy dres z czarnym paskiem na boku nogawki.
- Nas nie dogoniat! - krzyczał zwiewający biznesmen
Jednak gdy drogę zasłonił uciekinierowi Glaca stało się jasne, że biznesmen nie ma już drogi ucieczki.
- Mamy cię! - powiedział dobiegający zdyszany Jajco.
- Po co ci było zwiewanie? Jesteś szalony? - pytał Glaca pukając się w czoło w geście dezaprobaty
- Ostrzegam! Mój ojciec Makumba jest królem wioski.
- Wygadasz się dziś śmiało, a dla mnie to... - powiedział Jajko i wskazał na partnera
- ...MAŁO! - dokończył Glaca.
- Prosze. Czy te oczy mogą kłamać? - zapytał retorycznie Dziub.
- Podbite czarne oczy? - pogroził Glaca.
- Nienawidze szefa! - wydarł się Dziub.
- Nie trzba było kobiety szefa ruszać! Na kolana! - rozkazał Jajco.
- Moja mała blondyneczka?
- Co?!
- Chciałem powiedzieć, że ona jest pedałem!
- Gdzie tam, Baśka miała fajny biust - stwierdził Glaca.
- Szkoda gadania jak jedzie dresiarz z daleka.
Zabrali złapanego Dziuba do auta i ruszyli w drogę. Po 20 minutach dotarli do lasu. Wytarmosili go z samochodu po czym dali łopatę i
kazali kopać głęboki dół.
- Dlaczego chcecie mnie zabić w lesie? - zapytał Dziub Dziub.
- Bo tutaj jest jak jest - odparł Glaca.
- A co powie Ryba? - zapytał z nadzieją Dziub Dziub.
- Dzieci ryby głosu nie mają - stwierdził Jajco.
- Czemu muszę kopać?
- Bo trudno tak razem bić cię podkową.
- A jak wolisz zginąć? - zapytał Glaca.
- Mamy Hole in the head, mamy opcje La tortura i co tam jeszcze Jajko? - zapytał kompana Glaca.
- Hmmm... może dziurka na dwa serca?
- Dziś będzie zgon! Kery klakson?
- Puść ten baton!
- Ja nie chce umierać - płakał zrozpoaczony Dziub Dziub.
- Cicho. Chłopaki ne płaczą - powiedział Jajko po czym wraz z z Glacą wyciągnęli pistolety i wymierzyli w biznesmena, który bliski
był już palpitacji serca.
Dziub Dziub zamknął oczy i czekał na wyrok. Zamiast tego zza drzewa wyskoczyła kobieta szefa. Szeroko uśmiechnięta i krzycząca:
- Niespodzianka! Dziś są twoje urodziny!
Wszyscy uśmiechnęli się szeroko poza Dziub Dziubem.
- Ty wariatko! To miało być śmieszne?! Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka! - wykrzyczał Dziub Dziub z mieszanką strachu i wściekłości
- No co ty, przecież ja jedna za milion. - odparła zdziwiona Agnieszka.
- Jesteś szalona!
- A ty chłop z Mazur! Tylko mnie kochaj Dziub Dziusiu! - mówiła kobieta.
- Nigdy w życiu! Ja wam pokażę! - wydzierał się wściekły Dziub Dziub.
- Wiedziałam. Wszyscy tacy jesteście. Facet to świnia! Panowie, wiecie co robić - w ten sposób Agnieszka nakazał zabicie byłego już kochanka.
- Agnieszka! Chcesz patrzeć jak umieram?! - zapytał retorycznie Dziub Dziub.
- Nie, po prostu zamknę oczy.
Jak powiedziała tak zrobiła, a Jajco i Glaca zabili Dziub Dziuba szybko i chyba bezboleśnie. Czy go nie bolało to Dziub Dziub nam już nie powie.
- Czemu my tak jakoś zabijamy Jajco? - zapytał Glaca.
- Bo ktoś musi nie żyć, żeby żyć mógł ktoś - odparł Jajco.
- Aha. A co będzie jak zapytają czy ktoś widział Dziub Dziuba?- pytał Glaca.
- Przyznamy się jak zawsze.
- Czyli?
- Opowiemy im dwie Bajki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasia:)
Rozrywkowicz !!



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 211
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:08, 14 Kwi 2006    Temat postu:

to jest swietne... Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ola
Adminka =]



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Pią 17:14, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Niom popieram Kasie !! Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evelina
Rozrywkowicz !!



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:42, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Też mi sei podoba, właśnie dlatego to tu umieściłam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ola
Adminka =]



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Pią 23:04, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Fajnie =]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evelina
Rozrywkowicz !!



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:55, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Poszukam coś jeszcze i wkleje Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dziewczyna124
Rozrywkowicz !!



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszków

PostWysłany: Sob 19:16, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Fajowe:)
Skąd to wytrzasnełaś evelina?Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evelina
Rozrywkowicz !!



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:39, 15 Kwi 2006    Temat postu:

z [link widoczny dla zalogowanych] za chwilę dodam coś jeszcze śmiesznego, tylko znajdę i dam edita.

EDIT:

No więc jeszcze tego nieczytałam, ale było w kategorii: komedia. Więc myślę ze będzie smieszne jeśli nie to piszcie, a jeśli tak..........to.......też piszcie. No więc zabieram sie za czytanie tego:


Nieubłaganie zbliżał się nowy rok. Właściciel z tej okazji postanowił zorganizować małe przyjęcie dla gości w jego Zajeździe. Nic specjalnego, ewentualnie zaprosi parę osób z zewnątrz, powie, że inni też mogą kogoś zaprosić. Posiedzą w miłym gronie, posłuchają muzyki klasycznej. I wszyscy będą zadowoleni. Więc postanowione – noworoczna impreza w Zajeździe!
- Wspaniale! – krzyknęła hrabina – zaproszę moich kolegów! Ale niech się pan nie martwi! To same sławy! Wie pan, poeci. Mili ludzie.
- Wie pani... – właściciel obawiał się “znajomych” hrabiny jak mało kogo. – Tylko nie za dużo. Ze trzech najwyżej...
- Oczywiście! Wybiorę najlepszych! – i podreptała na górę zawiadomić kogo trzeba.
Natomiast właściciel już zaczynał żałować swojej decyzji...
- Słyszałeś? – zapytał recepcjonista boja.
- Wybacz, mam dziś problemy z żołądkiem.....
- Nie! Chodzi mi o noworoczną imprezę! Czy to nie wspaniałe?!
- Ja...chyba.... muszę iść pościelić łóżka! – boj doskonale wiedział, że recepcjonista bywa tak podniecony gdy ma jakiś doskonały pomysł.
Natomiast doskonały pomysł recepcjonisty to ból i cierpienie dla boja.
- Ale zaczekaj moment! Tym razem nie może się nie udać!
- Tak jak ostatnim razem? I przed tym? I jeszcze wcześniej?!
- Nie możesz być taki zgorzkniały... Postęp mój drogi! To nas odróżnia od żywych!
- A myślałem, że to, że my już nie jesteśmy żywi...
- No... – recepcjonista poczuł się zbity z tropu. – to też, oczywiście, że to też. Jednak skupmy się na postępie! Oto mój plan na doskonałego sylwestra....
Właściciel siedział w swoim biurze notując rzeczy, które trzeba kupić. Wyszło trochę za drogo jak na jego kieszeń dlatego zaczął robić cięcia w wydatkach. W końcu baloniki narysowane na kartonie są lepsze od tych prawdziwych bo nie pękają. Natomiast za serpentyny spokojnie mogą robić stare, pocięte gazety.... trzeba je tylko wygrzebać z kosza....
- Witaj właścicielu. – odezwał się dość oficjalny, urzędniczy głos.
Właściciel uniósł głowę i ujrzał iż głos ten ma i swojego właściciela. Był to niski, chudy i dobrze zasuszony diabeł. Nie jeden rodzynek mógłby mu pozazdrościć zmarszczek.
- Och! Dzień dobry! – właściciel przybrał uśmiech nr 23: Wizytacja urzędnika z piekła.
- Nie ma czasu na uprzejmości a czas ucieka. Przybyłem poinformować, że za dwa dni w Sylwestra będzie miała miejsce Apokalipsa. Są pytania? Nie ma? Doskonale, lecę dalej....
- Zaraz! Jak to Apokalipsa?
- No Apokalipsa. Koniec wszystkiego, ostateczna walka, zamknięcie hipermarketów... To dopiero przerazi ludzi.
- Ale to nie możliwe!! Nie widziałem znaków, że Apokalipsa nadchodzi...
- To dlatego, że w zeszłym miesiącu Piekielna Rada wybrała nowe. I wszystkie się spełniły: Pani Barbara z Warszawy złapała gumę wracając z pracy do domu, Ian ze Szkocji dostał kataru drugi raz w roku.....
- To jakieś oszustwo!
- Zarzucasz, że piekło oszukuje? – przemyślał to co powiedział – Zresztą nie ważne... Wszyscy mają już dość tego czekania w niepewności na Apokalipsę i postanowili wziąć sprawy w swoje ręce......
- Ale ty nic nie rozumiesz! – obruszył się właściciel – jeżeli dojdzie do tego o czym mówisz.... To diametralnie zmniejszy ruch w interesie....
- Do zera – wtrącił się urzędnik – wiemy o tym. Jednak Szatan ma ochotę już teraz zapanować na ziemi. Zawsze chciał pojechać na Hawaje, a ze względu na jego..... charakterystyczny wygląd jest to nie możliwe. Sam rozumiesz!
- Ale nie chcę bankrutować!
- A myślisz, że ja chcę dręczyć tych wszystkich ludzi na Ziemi? Oni są okropnie irytujący..... Mają dziwny zwyczaj pękania i obryzgiwania wszystkiego na około swoimi flakami gdy ich się troszeczkę napompuje... To takie niehigieniczne!
I zniknął.
Boj niósł już piątą skrzynkę z napisem: ŁATWOPALNE. NIE PRZENOSIĆ.
- To jest bardzo niebezpieczne.... Ostrożnie bo zanim się obejrzysz będziesz cały leżał w kawałkach.
- Zamiast dawać mi rady pomógłbyś nosić – warknął boj po czym dodał – po co nam to właściwie? Tym można by wysadzić w powietrze cały Zajazd.....
- Jeżeli byłoby się nie ostrożnym to tak. Ale my przecież jesteśmy, prawda? – po czym znów schował się za murek parę metrów od boja.
Noszenie skrzyń było z pewnością męczące. Jednak noszenie skrzyń z czymś, co łatwo mogłoby cię wybuchnąć w powietrze, było bardzo, bardzo stresujące. Ale jeszcze pięć rundek i przeniósł wszystkie skrzynie po czym schował się za murkiem z recepcjonistą.
- Więc.... po...co...nam.....to? – wydyszał.
- Fajerwerki! – krzyknął ucieszony recepcjonista i skierował się do Zajazdu.
Boj nie był pewien czy za życia korzystał z fajerwerków o nazwach: napalm, rakiety ziemia-ziemia bądź Wielka-Wyrwa-W-Ziemi. No, ale od czasów gdy był żywy mogło już wiele się zmienić....
Tymczasem podeszły do niego dwa gargulce i zaczęły się obscenicznie obmacywać. Oczywiście o ile dwa kamienne posągi, które są niedokładnie zrobione przez artystę, który się nie natrudził by je odwzorować z jakimiś większymi szczegółami mogą się obscenicznie obmacywać.
- Słuchajcie... Jeżeli hrabina was jeszcze nie zapraszała to chciałbym przekazać wam zaproszenie na noworoczną imprezę w jej imieniu.... – po czym boj z uśmiechem wrócił do Zajazdu.
Wspomnieć trzeba, że hrabina wprost nienawidziła tych gargulców i to był chyba jedyny powód dla którego właściciel ich jeszcze nie wykopał. Niemniej jednak gdy przybędą na imprezę i zbliżą się do hrabiny podziękować jej za zaproszenie, gdy ona będzie zabawiała swoich znakomitych gości,... to będzie doprawdy zabawne.
Admirał natomiast znalazł prezent. Otóż ktoś mu kupił sztuczne nogi. A przynajmniej tak myślał.... Nogi te były zrobione dla niego przez recepcjonistę. Jego najnowszy wynalazek. Pewnie gdyby Admirał o tym wiedział to by ich nie założył, świadomy tego, jakie wynalazki robi recepcjonista. Tego jednak nie wiedział więc je założył. Na nogi owe było rzucone magiczne zaklęcie, które powodowało, że po założeniu nogi z drewnianych robiły się jak prawdziwe i zrastały się z kikutami. Jednak z powodu braku Dębu – a z niego wedle przepisu trzeba było zrobić nogi – recepcjonista zrobił je z Roztańczonej Brzozy. I od tego momentu we wszystkich momentach, które nogi uznają za odpowiedni miały tańczyć póki im się nie znudzi.... Jednak Admirał nie odkrył jeszcze tego.... małego mankamentu, więc dajmy mu się nacieszyć prezentem.
- Więc wyruszam! – właściciel krzyknął do recepcjonisty – muszę się udać z wizytą do piekła! Ty w tym czasie pilnuj Zajazdu... A jeśli wrócę i choćby jedno krzesełko, jedna deseczka, będzie nie na swoim miejscu.... Wtedy nie chciałbym być tobą.
I zanim recepcjonista zdołał odpowiedzieć cokolwiek, właściciela już nie było.
- Cokolwiek! – krzyknął gdy tamten już wyszedł.
Po czym uśmiechnął się od ucha do ucha. Teraz już nic nie stało na przeszkodzie przed użyciem fajerwerków.... Zabawa szykowała się ognista.
- Sam jesteś dupkiem! – rzucił jakiś trup wchodzący do Zajazdu.
Po nim weszło jeszcze trzech. Wszyscy trochę się chwiali co mogło być powodem zawieruchy na zewnątrz. Jednak po zamknięciu drzwi chwiali się nadal. I wzrok mieli dość mętny. Przestali nawet rozmawiać skupiając się – chyba – na odwiecznej walce człowieka pijanego z grawitacją która bywała bezwzględna.
- A żule....znaczy się zacni panowie do kogo? – spytał recepcjonista.
- A my do hrabiny! Naszej kochanej Vrakuli! – wrzasnął jeden.
- Jej zdrowie! – krzyknął drugi po czym wszyscy zaczęli pić z buteleczek wyciągniętych zza pazuchy.
- Boju – zwrócił się do wcześniej wymienionego – leć po hrabinę... Albo nie. Zaprowadź gości do jej pokoju.

Tymczasem gdzieś w piekle...

Pociąg jak zwykle się spóźnił, a każdy przedział był zamknięty. Dlatego też właściciel przybył ze sporym opóźnieniem, a jego bagaż został skradziony tuż przed stacją. Chyba po to, by mu było przykro, że prawie udało mu się go nie stracić. Niemniej jednak w piekle było bardzo zimno, a kurtka była w walizce którą teraz miał ktoś inny. Dlatego też pierwsze co zrobił właściciel to skierował się do sklepu “Diabelne tekstylia braci Siarczanych”.
Nazwa była jak najbardziej nieadekwatna. Co zgodnie z założeniami piekła gnębiło dodatkowo. W sklepie zamiast natarczywego zapachu siarki dało się wywąchać zapach fiołkowy. I to w najgorszym wydaniu.
- Chciałbym kupić kurtkę zimową....
- Niestety – odpowiedzieli jednocześnie bracia co było bardzo irytujące – skończyły nam się zimowe ubrania! Mamy tylko letnie!
- Możecie mi powiedzieć po co mi podkoszulek w zimie?!
- By nosić go pod kurtką?!
- Ale takowej nie posiadam!
- To nie dobrze. Zmarznie pan. Lepiej pójść do jakiegoś sklepu kupić jedną.... Na zewnątrz jest bardzo zimno!
- W takim razie poproszę podkoszulki. Pięć sztuk.
- Właśnie się skończyły!
Właściciel wściekły wyszedł na ulicę. Zastanawiał się jak miejscowe sklepy funkcjonują skoro nigdy nic nie sprzedają, a jedynie wnerwiają klientów.... Pewnie dostają dofinansowanie.
Skierował się jednak do budynku Ministerstwa Piekielnego. Niestety musiał iść na piechotę bo żadna taksówka się nie zatrzymywała. Spacer zajął mu dwadzieścia minut, a po drodze wywrócił się niezliczoną liczę razy gdyż chodniki, na których nie było śniegu, były posypywane lodem. Niemniej jednak gdy doszedł do drzwi Ministerstwa zatrzymała się koło niego taksówka.
- Może pana podwieźć? – odezwał się taksiarz.
Właściciel spojrzał na niego z mordem w oczach i wszedł do środka. W holu była gigantyczna kolejka do lady informacji gdzie znajdowało się pięć okienek. Oczywiście otwarte było tylko jedno. Po około piętnastu minutach czekania był w końcu przy okienku.
- Numerek proszę – urzędnik odezwał się znudzonym tonem.
- Nie mam.
- Więc proszę go wziąć i na koniec kolejki.
- Ale jaki numerek? Skąd mam go wziąć?!
- Widzi pan ten wielki kwiatek, za którym nic nie widać? Za nim jest maszyna wydająca numerki.
Minęło jeszcze dwadzieścia minut, ale w końcu znalazł się znów przy okienku.
- Numerek proszę – ten sam znudzony głos.
- Proszę.
- Pan do Wydziału Apokaliptycznego? Trzeba było od razu. Tam kierujemy bez kolejki. Sześćset sześćdziesiąte szóste piętro.
Zabawne, ale zawsze się okazywało, że wszystko w piekle było na tym piętrze. Niemniej jednak właściciel skierował się do windy. Popsuta.
Trzy godziny później. Po wejściu [a w ostatnim etapie wchodzenia wpełznięciu] na górę zrobił to, co każdy żywy lub martwy sobie obiecuje po wzmożonym wysiłku fizycznym, złożył sobie solenna obietnice, że od jutra zaczyna ćwiczyć regularnie. Niemniej jednak z dużym wysiłkiem doszedł do drzwi Wydziału Apokaliptycznego. Było zamknięte. We wtorki zawsze mają zamknięte. Trzeba przyjść jutro.
Tymczasem w Zajeździe zaczęły się przygotowania do imprezy. Oczywiście wszyscy starali się pomóc, a w szczególności Admirał, który chciał wykorzystać nowe nogi do granic możliwości. Na jego nieszczęście wtedy to ujawnił się dość szczególny mankament tych nóg....
Przybijał właśnie kolorowe ozdoby pinezkami gdy jego nogi zaczęły tańczyć skocznego oberka. Biedaczek porozsypywał wszystkie pinezki wbijając tym samym ich większą cześć w swoje ciało. Popołudnie spędził na ich wyjmowaniu.
Hrabina natomiast robiła to w czym jest najlepsza – uprzykrzała życie innym. W pewnym momencie zdenerwowany kucharz poprosił ją by przyniosła mu coś ze spiżarni. Gdy weszła do środka zamknął za nią drzwi, a wszyscy mu podziękowali.
W pewnym momencie do Zajazdu wbiegł boj w osmolonym ubraniu i po przypalanymi kępkami włosów. Bo właśnie to zostało z jego bujnej czupryny – kępki włosów.
- Nidy więcej! Ty... ty.... ty.... PIROMANIE! – wydarł się na recepcjonistę, który z wielkim uśmiechem wbiegł za nim.
- No nie przesadzaj! Przecież było całkiem fajnie! A na pewno widowiskowo!
- WIDOWISKOWO? Ta wiewiórka, która biegała na około paląc się chyba tak nie uważała.
- Ale w końcu zgasła....
- Bo został z niej szkielet!
- Ale musisz przyznać, że była trochę za tęga.... Powinna podziękować. Niewdzięcznica, ot co.
Boj skierował się do swojego pokoiku umyć się i doprowadzić do porządku.
Recepcjonista natomiast pisał scenariusz Wielkiego Wieczoru. Układał plan które fajerwerki odpali pierwsze. Z góry zszedł Admirał i podszedł do niego.
- Mam pytanie... Co to za żule siedzące w jadalni? – spytał.
- To goście hrabiny. Pinezka.
- Słucham?
- Goście hrabiny.
- To drugie.
- Pinezka – wytłumaczył recepcjonista głosem cierpliwego ojca tłumaczącego dziecku czemu nie może wkładać ciasteczek maślanych do nosa.
- Nie rozumiem.
- Ma pan jedną wbitą w czoło.
- Ach, dziękuje – i odszedł do jadalni.
Po południu wszystko było już gotowe na imprezę, która miała odbyć się następnego wieczora. Hrabina została wypuszczona ze spiżarni i dość szybko uwierzyła w historię o tym, że drzwi się zatrzasnęły i nie było jak ich otworzyć. Damie nie wypadało się kłócić o takie błahostki... Albo po prostu była pewna, że nikt specjalnie by jej nie zamknął pozbawiając się w ten sposób jej towarzystwa.

Tymczasem w piekle....

Właściciel przybył następnego dnia. Wydział był dziś otwarty jednak gdy wdrapał się na to jakże wysoko umiejscowione piętro okazało się, że akurat mają przerwę. Po wyczekaniu wszedł do środka.
- Ja w sprawie Apokalipsy.
- To już jutro! Czyż to nie ekscytujące?! – zawołał rozpromieniony urzędas.
- Czy nie dałoby się tego jakoś przesunąć? Bardzo to zmniejszy ruch w interesie, który prowadzę...
- Och! Proszę pana! My jesteśmy niePRZEKUPNI – wyraźnie zaakcentował końcówkę swej wypowiedzi.
- Weekend w moim Zajeździe w towarzystwie..... przeuroczej damy? – spytał z nadzieją w głosie.
- W zasadzie nie powinienem... Ale tysiąc lat w jedna czy drugą stronę to znikoma różnica. Niech będzie. Zjawię się po południu.
I tak też było. Na nieszczęście urzędnika okazało się, że tą damą jest hrabina. Ta z kolei bardzo się ucieszyła z towarzystwa urzędnika, bo miała już dość tłumaczenia, że pijacy których zaprosiła to w rzeczywistości bardzo znane osobistości, które nie mogą mówić o swojej pracy bo jest tajna. I właśnie dlatego piją – życie pod ciągłą presją męczy.
Urzędnik starał się wykorzystać każdą okazję by oddalić się od hrabiny. Nie było to jednak łatwe gdyż ta była już zaprawiona w bojach. Gdy chciał iść po arszenik oddalając się “tylko na chwilkę” podążała za nim, również chodzenie do toalety za częste mu się nie udawało – został złapany w Żelazny Uścisk Vrakuli Pod Ramię o którym krążyły legendy i – jak mógł się przekonać urzędnik – prawdą było, że nie da się z niego uwolnić.
W każdym bądź razie zbliżała się północ, a z nią czas odpalenia fajerwerków. Wszyscy wyszli na zewnątrz. W tym momencie przybył kurier wręczając list bojowi. Okazało się, że wygrał w dorocznej loterii – wycieczka na Trupi Szczyt. Z pewnością nie omieszkałby się ucieszyć z tego faktu gdyby w tym momencie recepcjonista z dziwnymi ognikami w oczach nie odpalił swoich fajerwerków....
W tym miejscu przesuńmy się o parę chwil w przyszłość gdy przed Zajazd trafił właściciel by w pełni móc oddać to co ujrzał. A mianowicie:
Zajazd płonął. Cała jego wschodnia część była w ogniu iście piekielnym. Boj i recepcjonista starali się go ugasić jednak biorąc pod uwagę, że mieli do dyspozycji dwa wiaderka, nie za dobrze im szło. Za nimi Admirał wywijał skoczne oberki płacząc przy tym i błagając by ktoś mu odrąbał głowę. Wtem obok niego przebiegł urzędnik. Za nim hrabina wołając swego kochasia. Jak widać skorzystał on z zamieszania by wyrwać się hrabinie, ta jednak chciała za wszelką cenę naprawić swój błąd i go złapać. Za nią z kolei biegły dwa gargulce – jeden poklepywał drugiego po plecach, a tamten z kolei mruczał. Hrabina tego po prostu nie znosiła.
- Szczęśliwego Nowego Roku.... – wysapał właściciel i skierował się w stronę boja i recepcjonisty by wpierw na nich nawrzeszczeć, a potem dowiedzieć się co się stało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Terjo2
Dobry w klawiaturze



Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:39, 02 Kwi 2007    Temat postu:

Lindsay Lohan Doing A Hung Guy!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Che




Dołączył: 31 Sie 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stamtąd

PostWysłany: Wto 22:08, 31 Sie 2010    Temat postu:

Złota śrubka.

Dawno temu, w odległej krainie, żył sobie Książę ze złotą śrubką zamiast pępka. Jak dziecko, nie przejmował się tym, dla dziecka przecież wszystko jest normalne. Jako młody chłopak zaczął się zastanawiać, czemu tylko on ma śrubkę zamiast pępka, wydawało mu się to dziwne, że wszyscy w królestwie, poza nim mają normalny pępek, tylko on jest wyjątkowy. Wraz z wiekiem, jego ciekawość rosła. Postanowił, że zwoła wszystkich mędrców z królestwa, aby pomogli mu rozwikłać zagadkę. Niestety, po długich dyskusjach, nikt nie mógł dojść do wniosku co było powodem jego "wyjątkowości". Zdesperowany zwołał wszystkich czarowników w królestwie, jednak nawet oni nie potrafili odpowiedzieć na jego pytanie. Najstarszy z czarowników poradził mu, aby udał się do starej czarownicy, która mieszka daleko poza królestwem, w lesie pełnym zbójców i niebezpiecznych zwierząt. Książę popychany chęcią poznania tajemnicy swojego pępka odział swoją najwspanialszą zbroję i wybrał się do czarownicy. Po przebyciu bardzo długiej drogi oraz stoczeniu wielu walk odnalazł chatkę, a w niej czarownicę. Nie musiał nawet opowiadać jej o celu swojego przybycia, ona wiedziała co jest go sprowadza w te niegościnne strony. Wręczyła mu niebieski kluczyk i kazała iść na wschód, w stronę jamy smoka, którego miał zabić. Powiedziała mu, iż znajdzie tam skarb, który pomoże mu rozwiązać jego problem. Jak mu rzekła, tak zrobił. Szedł dni, tygodnie, w słońce i w deszcz, aż zaszedł. Ujrzał grotę i samego smoka, wielkiego i zionącego ogniem. Jego ciekawość pokonała strach, po długiej potyczce Książę pokonał poczwarę. Znalazł skarb, niepozorny, bo zaledwie jedna szkatułka. Była ona niebieska i sprytny Książę szybko skojarzył ją z niebieskim kluczykiem. Wielce podekscytowany otworzył ją lecz znalazł tam niestety tylko srebrny kluczyk i napis na pergaminie obok kluczyka: "Na wschód".
Nieugięty Książę zabrał kluczyk i udał się dalej na wschód. Tym razem nie musiał długo podróżować, po zaledwie kilku dniach doszedł do polany centaurów i ujrzał ich wspaniałe dzieła oraz wielki, wspaniale ozdobiony totem, na którego szczycie widać było z oddali coś błyszczącego. Mimo że centaury są wyjątkowo płochliwymi stworzeniami, broniły swojego skarbu wyjątkowo zawzięcie i Książę po raz kolejny musiał walczyć o szansę na odpowiedź. Pokonawszy wszystkie centaury, wspiął się na totem. Znalazł na jego szczycie srebrną szkatułkę i nie mogąc doczekać się kolejnej wskazówki otworzył ją. Znalezisko znów go rozczarowało, była tam jedynie zielona trąbka, a na niej napis: "Na północ". W dalszym ciągu ciekawy pochodzenia jego złotej śrubki zamiast pępka wyruszył na północ. Także tym razem nie musiał daleko podróżować, po zaledwie pięciu dniach znalazł zieloną wieżę z jednym jedynym oknem na szczycie. Niewiele myśląc zaczął grać. Muzyka jaka wydobywała się z jego trąbki była najwspanialszą muzyką jaką do tamtej pory świat słyszał. Wszystkie okoliczne zwierzęta zebrały się wkoło Księcia, aby posłuchać jak on gra. Okazało się, że w tej zielonej wierzy mieszkała Królewna. Najpięniejsza z wszystkich kobiet świata, kiedy tylko usłyszała wspaniałą melodię, podbiegła do okna. Oczarowana jej wspaniałością, wpadła w obłęd i wyskoczyła z okna, by móc usłyszeć ją choć odrobinę głośniej. Niestety wieża była tak wysoka, że Królewna zginęła, jej wspaniałe ciało było tak zmasakrowane, że jedyne co pozostało to plama krwi, a pośrodku niej, jeden błyszczący przedmiot. Książę przerażony przestał grać, jednak odrzucił trąbkę, gdy tylko ujrzał błyskotkę i podniósł ją. Okazało się, że był to kolejny, złoty tym razem kluczyk. Sprytny Książę szybko skojarzył to ze swoją złotą śrubką i zdał sobie sprawę, iż jest coraz bliżej upragnionej odpowiedzi. Nie wiedział tylko gdzie się udać, jednak przyjrzawszy się wieży, zobaczył wyryty na jej największej zielonej cegle napis "Na Wschód". Pewien swego, wyprawił się na wschód. Podróżował tydzień, dwa tygodnie, minął cały miesiąc, potem drugi, ale Książę nie mógł nic znaleźć. Po dwóch miesiącach spotkał na swojej drodze starego mężczyznę. Owy starzec rzekł: "Daj mi chłopcze swoją zbroję, a ja oddam ci coś w zamian i powiem co masz dalej zrobić, aby znaleźć odpowiedź." Książę niechętnie, gdyż zbroja już nie jeden raz go uratowała, ale oddał zbroję. W zamian dostał linę oraz w odpowiedzi: "Podążaj dalej". Jego wściekłość równa była tylko jego ciekawości, jednak był on dobrym człowiekiem i nie mógł odebrać starcowi zbroi, którą mu oddał w uczciwej wymianie. Podążał dalej. Znów niemalże stracił całą nadzieję na znalezienie odpowiedzi, gdy spotkał starą kobietę u stóp góry. Tak mu ona rzekła: "Jeśli dasz mi swój miecz, podpowiem Ci, gdzie masz się udać." Niepewny po poprzednim rozczarowaniu, jednak popychany ciekawością oddał jej swój miecz. Na to ona odpowiedziała z uśmiechem: "Musisz wejść na szczyt tej góry", po czym odeszła. Książę uświadomił sobie, że oddanie zbroi oraz oręża było swojego rodzaju testem i ochoczo począł się wspinać. Zdał sobie sprawę, że bez liny z ze zbroją, nie wspiąłby się na szczyt, a bez informacji kobiety a z mieczem, nigdy nie znalazłby odpowiedzi. W połowie drogi zobaczył grubą kobietę, która siedziała na ziemi i nie mogła wstać. Wołała o pomoc do Księcia.
Mimo, że do końca już niewiele zostało, postanowił jej pomóc. Gdy tylko pomógł jej wstać i gdy ta odeszła, już miał zamiar znów zacząć się wspinać, gdy ujrzał w miejscu, w którym siedziała kobieta szkatułkę. Złotą szkatułkę. Sprytny Książę szybko skojarzył złoty kluczyk ze złotą szkatułką. Gdy tylko ją otworzył, zobaczył na jej dnie złoty śrubokręt, z końcówką, która pasowała idealnie do gwinta jego śrubki! Ledwo przyłożył śrubokręt do śrubki, ten zaczął sam ją odkręcać. Podekscytowany Książę patrzył na to z przejęciem. Śrubokręt wykręcał śrubkę i wykręcał, kiedy w końcu wykręcił ją całą Księciu odpadłą dupa...

Jaki z tego morał? Nie interesuj się czymś co Ci nie przeszkadza, bo zaszkodzisz ludziom, a najgorzej to skończy twoja dupa...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blef
Niezły ziomek :)



Dołączył: 02 Lut 2011
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:37, 02 Lut 2011    Temat postu:

hehe dawno się tak nie uśmiałem:DVery Happy

jak chcesz wyglądać inaczej niż wszyscy ubierz [link widoczny dla zalogowanych] - super sprawa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blef dnia Czw 20:03, 03 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dla każdego coś innego Strona Główna -> Humor Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin