De mono

Ola

Zdziesiątkowane De Mono przypomina o sobie całkiem przyzwoitym materiałem. To za mało, by odzyskać dawną pozycję. Wystarczająco dużo, by nie stracić twarzy.

Poprzedni album De Mono, wydany ponad cztery lata temu "De Luxe", zapisał się w zbiorowej pamięci pożeraczy polskiej muzyki pop wyłącznie za sprawą okropnego "Poznaj siebie", czyli dżingla z "Big Brothera", niepotrzebnie rozbudowanego do rozmiarów piosenki. Pozostałe numery były doskonale nijakie i ze świecą trzeba by dziś szukać tych, którzy zapamiętali refren choćby jeden z nich. Nie do tego przyzwyczajeni byli muzycy De Mono, na początku lat 90. panujący na listach przebojów takimi hitami jak "Kochać inaczej" czy "Znów jesteś ze mną". Z tonącego statku czmychnęli więc dwaj kluczowi muzycy - kapitan Marek Kościkiewicz i starszy bosman Robert Chojnacki. Zdawać się mogło, że bez nich ta łajba osiądzie na mieliźnie, ale - o dziwo - płynie dalej. No, niech będzie, że stylowo dryfuje...

Zaczęli bardzo dobrze. Od wpadającego w ucho utworu tytułowego, ze świetnie zaaranżowaną partią smyczków. Równie pozytywne wrażenie robi następujący po nim, przyjemnie bujający "Patrzę w ciebie". Potem też pojawia się kilka fajnych patentów - gitara pomykająca w tle "Mamy czas dla siebie", dynamiczny refren "Serca", pulsacja reggae w "Nocnych ćmach". Niestety, toną wśród podobnych do siebie piosenek, z których po prostu wieje nudą. Sytuacji nie ratuje asekurancka produkcja - halo, lata 90. już się skończyły! - i kiepskie teksty. To jasne, zostały napisane, bo - cytując klasyków - "piosenka musi posiadać tekst", ale wyraźnie widać, że zespół nie ma swoim słuchaczom nic ciekawego do powiedzenia.

Z pewnym zaskoczeniem odnotowałem fakt, że w paru momentach De Mono zdecydowało się przywalić ostrzej, wręcz rockowo. Tyle tylko, że nawet najfajniejsze riffy nie działają, jeśli wykastrować je zachowawczą produkcją, a Andrzej Krzywy nie ma w sobie nic z wokalisty rockowego. Jest zbyt ułożony, poprawny, spokojny. Gdyby "Kradnę twój świat" nagrało Lady Pank, moglibyśmy mieć hit, a tak... para w gwizdek.

Pop rock w wykonaniu De Mono wciąż ma prawo do posługiwania się znakiem jakości. Jakoś jednak nie widzę Krzywego, który dotrzymuje pola Dodzie i Wiśniewskiemu z jednej, a wkurzonym młodzieńcom z The Car Is On Fire z drugiej strony. Zbyt grzeczny to człek, by walić łokciami i zbyt stateczny, by wdzięczyć się do małoletniej publiczności. Cała nadzieja na powodzenie "Siedmiu dni" w starych fanach De Mono. O ile nie zapomnieli jeszcze o swoich ulubieńcach.

MaLaGeNa::*

Nie Lubie

Ola

A ja tam lubie nawet posłuchć niektórych ich piosenek . Razz

dziewczyna124

Nie lubię

Ola

Co wy ich tak nnie lubicie?? Są dobrzy dla innych jak nie dla was. Prosze o info o nich !!

Tazz

Lubie Bardzo lubie stare ale Jare Very Happy

Mache(L)ZioM

jezus...czego wy sluchacie...